poniedziałek, 18 lutego 2013

EunHae - Niedorosła miłość - 4/?

Aw, przepraszam, że czekałyście tak długo! Serio! Mam nadzieję, że ten rozdział Wam to wynagrodzi... jakoś <3 Nikt mi tego nie sprawdzał, więc za błędy i napisane ewentualne głupoty przepraszam ;v; 

Enjoy! <3 








Dni mijały spokojnie, a myśli Hyukjae ani razu nie wpełzły na nieodpowiednie tory. 

- Donghae, pośpiesz się trochę! - krzyknął Hyukjae. Dziś była środa i miał zajęcia, a nie mógł tak po prostu zostawić Donghae w domu – kto wie, co ten dzieciak mógłby zrobić? Bojąc się o swój dom jak i swojego „bratanka”, musiał wziąć go ze sobą. 

- Już biegnę, hyung! - usłyszał z sypialni. - Juuu... kyaah! - i nic więcej, tylko głuche tąpnięcie w podłogę. 

- Donghae?! - wydarł się starszy, biegnąc w kierunku krzyków. - Nic ci nie jest? 

- N-nie, hyung... - odpowiedział tamten z obolałą miną – Aww, znowu... 

Hyukjae wszedł w załamanie korytarza, tylko po to, by zobaczyć obolałego nastolatka na podłodze. Podszedł do niego i uklęknął obok, sprawdzając stan Donghae. 

- Jeny, co z ciebie za sierota – mruknął – Zawsze musisz się tak... 

Przerwał nagle, gdy podniósł wzrok i napotkał zbolałe spojrzenie młodszego. Uniósł brwi pytająco, zastanawiając się, co wywołało u Donghae smutek. Dopiero po chwili przeanalizował swoją wypowiedź i syknął, czując nagły przypływ żalu. 

- Ach, Hae, przepraszam... - powiedział cicho, przytulając młodszego; tamten oplótł swoje ramiona wokół jego talii, pociągając nosem. - Przepraszam, nie przemyślałem tego... nie płacz... - wyszeptał, gładząc tamtego po włosach. Donghae tylko wtulił się mocniej w jego klatkę piersiową, wydając z siebie jakieś niezrozumiałe pomruki. Hyukjae odsunął się trochę, obniżając tak, że ich twarze były na tym samym poziomie i zapytał: - Co mówiłeś? 

- Że nic nie szkodzi, hyung. T-to nic takiego... - odpowiedział młodszy, ocierając oczy. - O-odeszli i nie trzeba tego ukrywać... 

- Przepraszam – powtórzył Hyukjae. - Już nigdy czegoś takiego nie powiem. A teraz, możemy już iść? - zapytał z delikatnym uśmiechem. 

Donghae odpowiedział kiwnięciem głową i skorzystał z ręki Hyukjae, by pomóc sobie wstać. 

~~~ 

- Hyung – odezwał się Donghae, kiedy szli chodnikiem w stronę szkoły, oddalonej o jakiś kilometr – Dlaczego idziemy, a nie jedziemy? 

Hyukjae zastanowił się przez chwilę. Jak tu odpowiedzieć „sześcioletniemu nastolatkowi”, że nie chce się wydawać pieniędzy? 

- Bo... bo po co? - wydusił w końcu. - Przecież to tak blisko. 

- Aha. 

Nastał moment ciszy, po którym znów odezwał się Donghae. 

- Hyung? 

- Słucham? - zapytał Hyukjae z nutką zniecierpliwienia w głosie. 

- K... kupisz mi coś, jak będziemy wracać? - spytał nieśmiało młodszy. 

- Jasne – odparł mężczyzna, lekko zdziwiony. 

W odpowiedzi otrzymał od Donghae radosny uśmiech. Czasami zastanawiał się, dlaczego dzieci się tak ze wszystkiego cieszą. Do tej pory nie znał odpowiedzi. 

~~~ 

- Będziesz tutaj siedział – poinstruował młodszego Hyukjae – i tylko sobie patrzył. Dobra? 

- Dobrze, hyung! - Donghae niemal podskakiwał, nadal siedząc na wskazanym przez starszego miejscu w kącie sali tanecznej, która wyglądała niemal tak samo, jak ta w domu Hyukjae. 

W powolnym tempie zaczęli zbierać się uczniowie na zajęcia. Wszyscy wyglądali na niemal tak samo zmęczonych; była godzina czwarta po południu, a każdy z nich był już po obowiązkowych lekcjach szkolnych. Taniec był dla chętnych, dla tych, którzy go czuli i kochali; po prostu dla tych, którzy czuli powołanie. Hyukjae je czuł i był z siebie dumny. Nie tyle, co ze swojego daru, co bardziej z tego, że mógł przekazywać go kolejnym pokoleniom. 

- Cześć wszystkim – powiedział donośnym głosem, gdy już zebrała się wymagana liczba uczniów. - Od dzisiaj przez kilka następnych lekcji będę uczył was układu do piosenki, którą ja sam skomponowałem, zarapowałem i zmontowałem z kilkoma znajomymi. Mówi ona o... 

- Hyung! - wykrzyknął nagle Donghae, skupiając na sobie uwagę wszystkich obecnych – Nie mówiłeś mi, że to twoja piosenka! 

- Przepraszam, że zapytam – wtrącił nagle jeden z uczniów, który, zapewne jak większość przybyłych, zauważył Donghae dopiero w chwili, w której ten zawołał Hyukjae – ale kim on jest? 

- Erm... - Hyukjae podrapał się po głowie, zastanawiając się, jak wyjaśnić sytuację. Wyjął z kieszeni douszne słuchawki i podał je Donghae. - Sprawdź jeszcze raz tą piosenkę, jest w moim telefonie. Sam dasz radę usłyszeć mój głos. 

Upewniwszy się, że Donghae nie ma najmniejszej możliwości go usłyszeć a w jego uszach brzmi tylko i wyłącznie piosenka, zwrócił się do uczniów. 

- To jest Donghae. Jakiś czas temu zdarzył się pewien wypadek i Donghae myśli teraz jak małe dziecko, chociaż jest starszy od was. Jego wrażliwość zapewne ma podobny stopień, więc prosiłbym, żebyście byli do niego mili. To tyle. Jeszcze jakieś pytania? 

- Ja mam jedno. Spedalił go już pan? - zapytał głupio jeden z mniej grzecznych uczniów, Janjin. Kilku jego kumpli zaśmiało się, ale Hyukjae nie załapał żartu. 

- Jutro zgłoszę cię do dyrektora - odparł natychmiastowo Hyukjae, a Janjinowi mina zrzedła. Już miał zapytać o bardziej inteligentne pytania, ale w tym samym momencie Donghae oddał mu słuchawki. 

- Faktycznie, hyung – powiedział – ty też tam jesteś. 

Hyukjae uśmiechnął się do niego, odbierając przedmiot, po czym zwrócił się do pozostałych: 

- A teraz, jeśli już zaspokoiłem waszą ciekawość, przejdźmy do nauki. 

~~~ 

Hyukjae ucieszył się, kiedy widział, jak młodzież szybko załapała kroki. Każdy z nich miał potencjał; podczas tej godzinnej lekcji nauczyli się już refrenu i niemal całej pierwszej zwrotki. 

- Świetnie wam dziś poszło – rzekł z dumą. Był trochę spocony i zmęczony, ale gdy patrzył na młodych ludzi, których ciała poruszały się zgrabnie i mile dla oka, wiedział, że było warto. - Na teraz to wszystko. Dziękuję za ciężką pracę, możecie iść do domu. Donghae – zwrócił się do młodszego, nadal siedzącego w kącie – chodź, idziemy. 

Nastolatek natychmiast wykonał jego rozkaz, wstając. Musieli zaczekać, aż wszyscy uczniowie wyjdą, by móc zamknąć za nimi salę. Na końcu wyszedł Janjin, uśmiechając się kącikiem warg. Wściekłość opanowała Hyukjae, a on nawet nie zauważył, kiedy. Nie mógł gówniarzowi nic zrobić, jako – w pewien sposób – nauczyciel, a tak bardzo chciał. Przekręcając klucz w zamku, myślał o tym, jak wiele miał powodów, by wyrzucić tego aroganckiego gnojka ze szkoły. No ale nikt nie powiedział, że gej będzie miał łatwo. A nic by się nie wydało, gdyby tamta popieprzona, plotkarska Shin Hyoyang nie chciała się z nim... 

- Donghae? 

Młodszy nagle zniknął, chociaż Hyukjae był pewien, że stał tuż obok. Zaczął panicznie rozglądać się we wszystkie strony, jednak nigdzie nie mógł dojrzeć jego sylwetki. Gdzie on mógł zniknąć? 

- Donghae?! - zawołał głośniej, w nadziei, że tamten go usłyszy. 

Ruszył w głąb korytarza, wciąż nawołując jego imię, jednak bez skutku. Dzieciak zniknął. 
- Donghae, do cholery, gdzie jesteś? 

- Hyung! - dobiegł skądś cichy krzyk. 

- Hae?! Gdzie jesteś? - rzucił w ciemność, jednak odpowiedź nie nadchodziła. 

Mężczyzna poczuł, że prawdziwa panika dopiero zaczyna go ogarniać. Zgubił kogoś, za kogo był odpowiedzialny ledwo tydzień. A Donghae w swoim obecnym stanie nie był zbyt inteligentny. A jeśli Janjin i jego paczka go dopadli? A może jakaś wiedźma, czająca się w schowku na miotły? A jeśli... 

- Hyun-aww! - był to jęk bólu. Hyukjae poczuł się bezsilny, nie wiedząc, co robić, nie znając nawet położenia nastolatka. 

- Donghae, powiedz mi, gdzie jesteś?! - krzyknął głośniej w pustą przestrzeń. 

- Tutaj! - kątem oka Hyukjae dostrzegł jakiś ruch. Tak, był to Donghae. Machał do niego spod ściany, z kąta. Nachylał się, sięgając rękoma po coś, czego Hyukjae nie mógł dostrzec. 

- Jesteś, przestraszyłeś mnie... 

- Hyung, zobacz – przerwał mu Donghae, wyciągając odrobinę dłoń w jego stronę. - Myszka. 

Przez chwilę Hyukjae patrzył się oniemiały na małego gryzonia, nie wierząc własnym oczom. Zastanawiał się, co podkusiło młodszego do brania tego szarego szczurka na ręce. Zwierzę o dziwo siedziało spokojnie na dłoni Donghae, malutkimi łapkami myjąc się za uszami. 

- Co... 

- Hyung – przerwał mu znowu Donghae – ona nie ma domu. 

Znów nastał moment krótkiej ciszy, kiedy Hyukjae myślał nad słowami Donghae. Chłopak chciał przygarnąć zwierzaka. Przyglądając się lepiej, dostrzegł na palcu młodszego ugryzienie, pokryte niedużą ilością krwi. 

- Ty... nie – powiedział nagle. - Nie, Donghae. Nie mogę. Dziki szczur nie może mieszkać u nas w domu. 

- Ale... - spojrzenie Donghae powlekło się smutkiem. 

- Jeśli chcesz, mogę kupić ci rasowego szczurka, chomika, co zechcesz – dodał szybciej Hyukjae. - Ale nie dziki szczur, proszę. Może być czymś zakażony, może mieć wściekliznę... 

- Hyung! - krzyknął Donghae; jego nastrój zdawał się być poprawiony w ciągu sekundy. Ostrożnie odłożył szczurka na ziemię, na pożegnanie głaszcząc go po łebku, po czym wtulił się w Hyukjae tak nagle, że ten niemal nie upadł na podłogę. - Dziękuję! Dziękuję, dziękuję, dziękuję, hyung! 

- No już dobrze, dobrze – Hyukjae pogłaskał Donghae delikatnie po włosach, ciesząc się, że młodszy nie widzi jego szerokiego uśmiechu. Nic nie mógł poradzić na to, że Donghae był aż tak uroczy. - I tak przecież miałem ci coś kupić. 

Donghae odsunął się na moment, patrząc Hyukjae w oczy z olbrzymim uśmiechem na ustach, tylko po to, by w następnym momencie wtulić się w niego jeszcze bardziej. 

Obaj nie wiedzieli o obecności jeszcze jednej osoby, śmiejącej się pod nosem na ten widok. 

~~~ 

- Idź. No idź – zachęcił młodszego Hyukjae, po wejściu do sklepu zoologicznego. - Pooglądaj sobie, a potem coś wybierzesz. Tylko się nie zgub. 

W sklepie było mnóstwo zwierząt. Papużki faliste, chomiki syryjskie, europejskie, króliki, świnki morskie, żółwie, rybki, i jeszcze kilka innych rodzajów zwierzaków domowych. Panował tam istny raban, co jednak nie zniechęcało przychodzących tam dorosłych i dzieci. Niemal przy każdej klatce czy akwarium można było znaleźć kilka osób, patrzących się z maślanymi oczami na, jak się zdaje, swoich przyszłych przyjaciół. Nie mając nic lepszego do roboty, ruszył w kierunku rybek. 

Nemo. Znaczy, błazenek. Pełno błazenków, poruszających swoimi małymi pyszczkami. Dwa z nich wydawały bawić się ze sobą, pływając za sobą nawzajem. Hyukjae uśmiechnął się. 
Słodki widok. 

Ruszył dalej, rozglądając się po całym sklepie, aż nie zauważył, gdy dotarł do lady. Stał za nią ciemnowłosy mężczyzna, z charakterystycznymi, dość dużymi wałkami pod oczami. Pomimo wszystko, jego spojrzenie było miłe. 

- Mogę panu jakoś pomóc? - zapytał. 

- Nie... a właściwie... co poleciłby pan dla szes... 

- Żółwia – odparł natychmiast, nie pozwalając zdziwionemu Hyukjae nawet dokończyć. - Żółwie są cudowne na wszystko. Na smutek, na radość, zawsze może pan się wygadać żółwiowi. Żółwie są wspaniałe. 

- Dobrze, dź-dziękuję – odpowiedział zmieszany blondyn. - P-pomyślę nad tym... 

Mężczyzna odpowiedział mu miłym uśmiechem, zmieniając swoje oczy w szparki. Hyukjae odszedł, szukając Donghae. Znalazł go przy klatce z brązowym królikiem, z którym prawdopodobnie prowadził walkę na oczy pod tytułem „kto zrobi bardziej słodkie oczka”. Po chwili wpatrywania się, Donghae dostrzegł stojącego obok hyunga. 

- Hyung – przemówił – chyba wybrałem. 

Ból w oczach Hyukjae był nie do opisania. A więc musiał trzymać w domu królika, tak? 

- Donghae... tylko nie... 

Przerwał natychmiast, widząc minę Donghae. Młodszy wstał, chwycił Hyukjae za poły koszulki, przysunął się bliżej, i wydął dolną wargę, patrząc na niego z dołu. Hyukjae był w stanie tylko unieść lekko brwi i pozwolić przyjemnemu, nieznanemu dotąd ciepłu rozejść się po jego ciele. Jeszcze nikt nigdy nie zachowywał się w stosunku do niego w ten sposób. 

- Hyung... - powiedział cicho Donghae, niemal szepcząc. - Proszę... obiecuję, że będę o niego dbał... razem będziemy. 

Hyukjae szybko poczuł, że jego serce mięknie, gdy patrzył w te miłe, czekoladowe oczy. 

~~~ 

Nie wierzę, że kupiłem Donghae królika. 






*żebrze o komentarze*

6 komentarzy:

  1. Ojeeej *.* Przesłodko! Siedząc przy kompie, tak nagle wpadło mi do głowy, że zajrzę tu, a nuż coś jednak dodałaś... I udało się! Świetny rozdział i przyznaję, że musiałam się cofnąć i 3 razy przeczytać ten zwrot o "sierocie", bo na początku nie załapałam xd Życzę dużo zapału do pracy i weny na następne części! ^w^
    Meirin

    OdpowiedzUsuń
  2. Super !! A ten fragment z myszką nieźle mnie rozśmieszył nawet nie wiesz jak czekałam na ten rozdział !! Mam nadzieje że kolejny będzie dodany szybciej bo inaczej tu umre ! Jesteś świetnaaa ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ehhhh miałam komentować wcześniej no, ale jakoś tak wyszło że dopiero teraz. Słodki ten rozdział był. I ta mysz, hehe. Cos się będzie działo z tym Janjinem? Mam nadzieję że nie będzie jakiś krwawych scen. Dobra zaczęła bym się rozpisywać, niestety nie mam czasu. Więc czekam na nowy rozdział jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie,czekam aż coś między nimi się wydarzy! xD Nie mogę się doczekać dalszych losów ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Kyaaaa! Shisusie jak ja kocham Twoje opo *.* Czekam na kolejne rozdziały z niecierpliwością ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziś znalazłam twojego bloga.
    Już tęsknię za tym opowiadaniem. Pisz , dziewczyno pisz. ^^
    Życzę weny i mam nadzieję że za niedługo wrócisz z nowym rozdziałem. ^^

    OdpowiedzUsuń