sobota, 5 stycznia 2013

EunHae - Niedorosła miłość - 1/?


Keke. Daję swoje "najnowsze" EunHae, które ma już 3 party, ale będę dodawała je stopniowo, co mi tam. Mam nadzieję, że będzie dużo czytelników i będziecie komentować :'> Opko będzie raczej długie, natomiast rozdziały zapewne krótsze. Ach, i wiem, początek brzmi jak totalnie wyrwany z kontekstu xD" Nie chcę nikomu narzucać swojego zdania, ale jeśli ktoś chce, może zobaczyć moją propozycję ich wyglądu. Ale nie musi - to Wasza wyobraźnia, nie moja. :"> Hyukkie Hae
Ach, no i Hyuk ma 24 lata, Donghae 17.  
To tyle ode mnie, enjoy ^.^ 







- Że co? 

Lee Hyukjae siedział na krześle naprzeciwko policjanta na posterunku, nie wierząc własnym uszom. 

- Dokładnie tak, jak powiedziałem. Państwo Lee mieli wypadek. Ocalał tylko ich syn, Donghae... jedyną osobą, jaką pamięta, jest pan. Nie zna nawet imion swoich rodziców. 

- Ale jak to, pamięta tylko mnie? - Hyukjae zacisnął palce na podłokietnikach krzesła, pochylając się lekko do przodu; jego blond grzywka zasłoniła mu jedno oko. Przygryzł wargę, by nie uronić łez z żalu po swoich przyjaciołach, nie wypada płakać przy ludziach. 

- Po prostu. - odpowiedział z uniesioną brwią mężczyzna. Wyglądał, jakby sam nie był pewien całej sytuacji. - Pierwszymi słowami po jego przebudzeniu były „Hyukjae, Seul. Chcę do Hyukjae”. 

Blondyn przełknął ślinę. 

- Uznaliśmy – ciągnął tamten – że najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby to pan się nim od teraz zaopiekował. 

Oczy Hyukjae osiągnęły niemal podwójny rozmiar. Że niby miał od tego momentu zająć się adoptowanym dzieckiem swoich przyjaciół? 

- Ale, panie władzo... 

- Żadnych ale, panie Lee. - przerwał mu ostro policjant. - Jest pan jedyną osobą, jaką pamięta Donghae, więc musi być logicznym, że był pan mu najbliższy. 

- To wcale... 

- Dosyć, proszę pana. Przykro mi, ale chce pan, lub nie, musi się pan nim zająć. 

Hyukjae westchnął. Jak mus to mus. Wstał i wygładził ubranie, szykując się do wyjścia. 

- Rodzina... wie o wszystkim? - zapytał. 

- Tak, zostali poinformowani. Zgadzają się na to i pogodzili się z tym. 

- W porządku. Kiedy będę mógł się z nim zobaczyć? 

- Może pan to zrobić nawet teraz. Donghae jest w szpitalu, wystarczy zapytać w recepcji. O ile wiem, chłopak nie odniósł poważniejszych obrażeń, więc nie powinno być problemów. 

Mężczyzna pokiwał kilka razy głową i wyszedł. 

~~~ 

- Lee Donghae? Drugie piętro, pierwsze drzwi po lewo. 

Blondyn ruszył we wskazanym kierunku. Czuł, że czeka na niego jeszcze jakaś niespodzianka, coś, o czym na pewno nie omieszkał powiedzieć mu policjant. Takie już miał szczęście. 

Gdy wszedł do pomieszczenia, od razu został przywitany przez miłe, widziane zaledwie kilka godzin temu spojrzenie. 

- Hyukjae hyung! Aww... - nastolatek ucieszył się, klaszcząc w dłonie, ale niemal od razu radość zastąpił ból, kiedy mocno uderzył w obtartą skórę na jednej z dłoni. 

- Siemasz, Donghae. - przywitał się Hyukjae, zabierając krzesło i siadając obok poszkodowanego, jednak nie komentując jego dziecinnego zachowania. - Jak się czujesz? 

- Dobrze, hyung. Tylko bolą mnie trochę rączki i nóżka ale jest dobrze. - Donghae uśmiechnął się to niego potulnie, jakby chcąc zaskarbić sobie jakieś przywileje. 

Hyukjae popatrzył na niego z dziwną miną. Coś zdecydowanie było nie tak z tym zwykle dojrzałym i opanowanym chłopakiem. 

- Donghae, dlaczego się tak dziwnie zachowujesz? - zapytał, zmartwiony. 

- Dziwnie? - Tamten popatrzył na niego, niczym urażony. - Hyung, nie zachowuję się dziwnie... 

Mężczyzna kiwnął głową. Dosłownie sekundę później do sali weszła pielęgniarka a na twarzy Donghae zaczęła dominować niechęć. 

- Donghae, czas na twoje leki. - Pomachała z uśmiechem ręką, w której znajdowało się opakowanie jakichś tabletek z ibuprofenem. Podeszła do szafki nocnej i wyłamała jedną z nich. 

- Noona, nie chcę... - Donghae zajęczał jak małe dziecko. 

- Donghae, musisz. - Kobieta uśmiechnęła się jeszcze szerzej, co chyba miało zachęcić Hae, jednak efekt był odwrotny. Naburmuszył się, krzyżując ręce na piersi i kiwając głową. 

- Donghae... - teraz Hyukjae spróbował. - Musisz wziąć te tabletki, bo nie przestanie cię wszystko boleć. 

Nastolatek popatrzył na niego z powątpiewaniem w oczach. 

- Ale hyung, one są niedobre. 

- No już, weź, weź. Im szybciej to zrobisz – zaczął, unosząc lekko brew w górę, wraz z lekkim uśmiechem. Zaczynał już powoli rozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. - tym szybciej będziemy mogli sobie pogadać! 

Młodszy patrzył przez chwilę w jakiś pusty punkt, jakby w zastanowieniu. W końcu westchnął, chwycił tabletkę i popił ją wodą; gdy odłożył szklankę, jego twarz wykrzywił złośliwy grymas. 

- Blee, noona. Nie chcę więcej. 

- W porządku, Hae. To była ostatnia. - Pielęgniarka już miała wychodzić, gdy nagle zatrzymał ją uścisk Hyukjae w okolicy łokcia. 

- Możemy porozmawiać? - zapytał kobietę szeptem. 

- Tak, oczywiście. - odpowiedziała. 

- Hae, za moment wrócę. Poczekaj, dobra? - Gdy tamten kiwnął głową, Hyukjae wstał i wyszedł z kobietą na korytarz. 

- Może mi pani powiedzieć, co się właściwie stało? 

Pielęgniarka pokiwała kilka razy głową z dziwną, jakąś obolałą miną. Gdy w końcu spojrzała na mężczyznę wcale nie było lepiej. 

- Stracił całkowicie pamięć. Inaczej mówiąc... całkowicie cofnął się w rozwoju. 

Hyukjae po raz kolejny tego dnia otworzył szeroko oczy w niedowierzaniu. 

- Ale jak to? Nie rozumiem. 

- Pozapominał wszystkiego. Nie wie, co to znaczy kochać, lubić... znaczy, pan jest wyjątkiem. Cały czas mówił coś typu „kiedy przyjedzie Hyukjae? Bardzo go lubię, nie mogę się doczekać, aż mnie odwiedzi”. - Hyukjae zrobiło się cieplej na sercu, gdy to usłyszał. 

- Czyli zapomniał o uczuciach? 

- Tak, zapomniał... jest miły dla nas wszystkich, ale ma swoje fanaberie, jak dziecko – czyli, jak mówiłam, najprościej ująć, że cofnął się w rozwoju. - Kobieta uśmiechnęła się; zapewne uważała to za coś wybitnie uroczego. - Ale to nie wszystko. Jestem pewna, że nie pamięta jak cokolwiek posprzątać, ugotować, policzyć... wydaje mi się, że zna litery i hangul, jednak ostrożności nigdy za wiele, więc radziłabym to sprawdzić, gdy będzie już w domu. 

Hyukjae przytaknął. 

- W porządku, dziękuję pani. - powiedział i wrócił na salę. 

Donghae szybko wyprostował spojrzenie – najprawdopodobniej robił zeza pod nieobecność Hyukjae – i gdy mężczyzna z powrotem usiadł na krześle, zapytał: 

- Hyung, kiedy mnie zabierzesz do domu? Mówili mi, że będę mieszkał z tobą. - Wydawał się być z tego faktu niezmiernie zadowolony. 

- Niedługo – odparł tamten. 

- Dzisiaj? 

Ekspresja Donghae była bezcenna. Wyglądał trochę jak pies, który złapał właśnie rzuconą mu kość, brakowało mu tylko ogona i stojących uszu. 

- Dzisiaj. - Mężczyzna uniósł wargi do góry. 

Donghae tylko rozchylił wargi i uśmiechnął się szeroko, po czym podniósł trochę i zarzucił Hyukjae ręce na szyję, gniotąc go w uścisku. 

- Dziękuję, hyung, dziękuję! 

- Za co? - zdziwił się Hyukjae. 

- Ja... e... nie ważne, hyung. 

~~~ 

Niektórym prawdopodobnie należy się parę słów wyjaśnienia. 

Lee Hyukjae był zwykłym mężczyzną, na ten rok stuknęła mu dwudziesta czwarta wiosna. Mieszkał w Seulu na siódmym piętrze ekskluzywnego bloku mieszkaniowego. Uczył w pobliskim gimnazjum. Na jaki temat przekazywał swoją wiedzę? Ano, na temat tańca. 

To, co się stało, było dla niego totalnym szokiem. Jego przyjaciel, Lee Sungmin i jego żona, Soonkyu, mieli adoptowanego syna – i był nim właśnie Donghae. W ten weekend odwiedzili go w Seulu, jednak w drodze powrotnej do Mokpo zdarzył się wypadek – ciąg dalszy jest już znany. 

Dokładnie w tym momencie Donghae rozwalał się na kanapie w domu Hyukjae, niezmiernie się ciesząc. 

- Hyuuung... - wymruczał. - Ładnie tu. 

Blondyn uśmiechnął się zadowolony. To świetnie, będzie im łatwiej, skoro Donghae już podoba się w jego mieszkaniu. Usiadł obok niego, patrząc na niego czule. 

- Jak się czujesz? - zapytał. 

- Teraz już całkiem dobrze, hyung, już nic mnie nie boli, absolutnie nic. 

- To świetnie. - Hyukjae wstał. - Jesteś głodny? 

Donghae pokiwał głową. 

- Bardzo, hyung. W tym szpitalu chyba nikt mnie nie lubił. - Zasmucił się. - Same niedobre rzeczy do jedzenia były. 

- Na przykład? - zapytał Hyukjae, wchodząc do kuchni z Donghae człapiącym mu po piętach. 

- Na przykład przypalony ryż, no, stare kimchi... fuj. 

- To źle... - Hyukjae zmarszczył brwi. Powyjmował potrzebne składniki do prawdziwego kimchi, podczas gdy Donghae rozsiadł się na jednym z krzeseł przy jasnobrązowym, prostokątnym stole. 

- Tak, hyung. Źle. Teraz brzuszek Hae jest bardzo niezadowolony. - nastolatek, choć można by nazwać go śmiało przedszkolakiem, pogłaskał się po brzuchu, mrucząc pod nosem coś, co było bardzo zbliżone do mieszanki narzekań na swój głód i na to, że nikt go nie lubi. 

- Powinieneś powiedzieć „teraz mój brzuszek jest bardzo niezadowolony”, a nie, jak powiedziałeś, w trzeciej osobie. - poprawił go Hyukjae. - Raz mówisz tak, raz tak. Musisz się chyba dużo nauczyć... - westchnął. 

- Hyung, co to znaczy trzecia osoba? Nas jest tu tylko dwóch – Donghae wydawał się nie rozumieć tego, co dla starszego było oczywiste jak to, że dwa dodać dwa równa się cztery. Potwierdził przypuszczenia mężczyzny, mówiąc: - Hae nie rozumie... 

Hyukjae jednak nie odpowiedział. Był zbyt zajęty przygotowywaniem kolacji dla swojego, jak to często mawiał, bratanka. Dokładnie, on i Sungmin byli jak bracia. Nie wyobrażał sobie nawet tego, co mógłby zrobić, gdyby któregoś dnia zabrakło jego przyjaciela. Od zawsze byli nierozłączni – no, aż do momentu, gdy Hyukjae przeprowadził się do Seulu w poszukiwaniu lepszej pracy, zarobków, i życia. Warto też dodać, dlaczego Sungmin był jego bezcennym przyjacielem – ponieważ był tym jedynym. Większość ich znajomych nie była zbyt akceptacyjna – powiedzmy sobie szczerze, żaden homofob nie zaakceptowałby inności Hyukjae. A Sungmin to zrobił. Dlatego był dla Hyukjae najważniejszy na świecie. 

A teraz pojawił się jego następca; Hyukjae nigdy, ale to nigdy nie wyobrażał sobie sytuacji, w której został postawiony. Musiał wychować teraz Donghae jak własne dziecko (a będzie to zadanie dość ciężkie, ze względu na to, że to dość rozwinięte i... gorące dziecko). W jednej chwili nagle poczuł się odpowiedzialny tak, jak nigdy wcześniej; to od niego zależy, jakim człowiekiem stanie się Donghae. 

Natychmiast zaprzestał swoich rozmyślań, gdy zobaczył trzy łzy, skapujące w pokrojone przez niego warzywa. Otarł oczy ręką jak najszybciej, co jednak nie umknęło uwadze Donghae. 

- Hyung... dlaczego płaczesz? - spytał młodszy z troską w głosie, wstając. 

- Nie... nie płaczę, Hae. - Hyukjae odwrócił głowę w jego kierunku, by się uśmiechnąć, jednak nieoczekiwanie Donghae oplótł ciasno ramionami jego talię, przytulając się do jego pleców. - Hae... 

- Nie płacz, hyung. - powiedział Donghae, w tym momencie jednak całkowicie poważnie, zupełnie tak, jakby wrócił do swojej starej osobowości. - Będę tu z tobą. 

Hyukjae nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Pomimo wszystko bardzo cenił sobie postawę „sześcioletniego” Donghae. Widać coś z jego dawnego ego zaryło się gdzieś w jego wnętrzu i przyczajone czekało na odpowiednią chwilę. To nawet ułatwiało sprawę. 

- Dziękuję, Donghae. 

~~~ 

- Hyung... - powiedział przeciągle Donghae po skończonym posiłku, ziewając. - Spaaać... 

- No to chodź. - starszy ujął jego dłoń w swoją, przeczuwając, że dzieciom trzeba pokazywać swoją opiekuńczość. - Zaprowadzę cię do łazienki. 

Gdy już pokazał Donghae, jak powinien używać kurków i jak to zrobić, by nie sparzyć sobie całych rąk, jak zrobił to młodszy za pierwszym razem, rozłożył się na swoim łóżku. To nie był nawet cały dzień przebywania z Donghae, ale on już był lekko zmęczony. Prawdopodobnie winą tego był szaleńczy pęd z pracy na posterunek policji, tak. 

Nawet nie zauważył, kiedy odrobinę przysnął. Obudził go głośny głos Donghae, dochodzący gdzieś z korytarza. 

- Hyung, skończyłeAAAAAAM--! - Zaraz po tych słowach można było usłyszeć głuche tąpnięcie w podłogę i jęk bólu. - Aww... 

Hyukjae natychmiast przeturlał się po łóżku i niemal z niego spadając, popędził w kierunku dziwnych odgłosów. Leżał tam; obolały i jęczący Donghae. Kiedy Hyukjae uklęknął obok, tamten popatrzył na niego swoimi szczenięcymi oczami, które w tym momencie były powleczone łzami. 

- H-hyung... poślizgnąłem się... - młodszy spojrzał na swoją dłoń. - B-boli... 

- Donghae... - Hyukjae patrzył na niego z niedowierzaniem. - No tak... zapomniałem ci powiedzieć, żebyś się wytarł, tak? - tamten pokiwał głową. 

- To tak trzeba? Ech... - westchnął cicho. 

- Chodź. Dasz radę iść sam, czy mam cię zanieść? 

- Pójdę sam, hyung. 

Hyukjae wstał i wyciągnął do Donghae swoją rękę, by pomóc mu wstać. Teraz Donghae od razu zrozumiał, o co chodzi, i chwycił ją, podciągając się. Nie puszczając ręki młodszego, Hyukjae zaprowadził go do swojej sypialni. 

- Hyung, będę spał z tobą? - nastolatek prawdopodobnie się ucieszył. - Super... 

Hyukjae puścił Donghae i usiadł na łóżku. Chciał mu spojrzeć w twarz, jednak nie mógł; coś wpierw przykuło jego uwagę. 

Była to męskość Donghae, znajdująca się mniej więcej na wysokości jego twarzy; jakiś metr od niego. 

Hyukjae krzyknął, zasłaniając oczy i jednocześnie zaciskając powieki. 

- Hyung, hyung, co się stało? - zmartwił się Donghae. 

- N-nic. - odparł tamten, przełykając ślinę. - Odsuń się... 

Hyukjae zastanawiał się nad swoją głupotą. Jak mógł nie zauważyć tego, że Donghae jest nagi? Tamten wydawał się być wcale nie przejęty całą sytuacją. 

- Dlaczego się nie ubrałeś? - zapytał, wstając. - Odsunąłeś się? 

- Tak, hyung. I nie ubrałem się, bo... bo nie dałeś mi żadnych ubrań... - zająknął się. 

Hyukjae po omacku sięgnął ręką do swojej szuflady na bieliznę, chcąc znaleźć coś dla Donghae. Nie trafił; jego dłoń wylądowała na wciąż nieubranym członku Donghae. Krzyknął po raz kolejny. 

- Aish, mówiłem, żebyś się odsunął! 

- P-przepraszam, hyung! - odkrzyknął panicznie młodszy. - Hej, to, co zrobił hyung na Donghae, było fajne... hyung zrobi to jeszcze raz? 

- NIE! I nie proś o to więcej... a teraz... weź moją dłoń w swoją i nakieruj ją na tą szufladę po... gdzieś tu obok. - przełknął ślinę. 

Tak, jak Hyukjae kazał, tak Donghae zrobił. Starszy pogrzebał w szufladzie i wyjął z niej czystą bieliznę dla młodszego. 

- Ubierz się i powiedz mi, kiedy to zrobisz. - rozkazał. 

- Hae powinien założyć to tam, gdzie mu dynda takie coś? 

- TAK. Zrób to szybko, proszę... 

Przez chwilę było słychać tylko szemranie, a po chwili Donghae powiedział: 

- Już. 

W końcu Hyukjae mógł spokojnie otworzyć oczy. Odetchnął z ulgą. 

- Na razie masz to. Poszukaj sobie w szafce jakichś rzeczy, jeśli ci zimno. A ja idę się umyć. W porządku? 

Tamten tylko pokiwał głową. Chyba jednak nie było mu zimno, bo wślizgnął się pod kołdrę bez słowa. Hyukjae uśmiechnął się. Donghae był teraz potulny jak baranek. 

~~~ 

Po gorącej kąpieli włożył na siebie swoje ulubione spodenki od piżamy i ruszył w kierunku sypialni. Tak, to był dziwny dzień. Niby nie wydarzyło się aż tyle... ale jednak. Zrezygnował z wcześniejszego pójścia spać i postanowił napić się czegoś na ukojenie nerwów. 

Wszedłszy do salonu, od razu skierował swoje kroki do barku, z którego wyjął whisky, a z szafki obok literatkę. Nalał trunku do szklaneczki i rozsiadł się na kanapie, patrząc w rozgwieżdżone niebo, widoczne przez odsłonięte szerokie okno z widokiem na Seul. 

Jego najlepszy przyjaciel nie żyje, a on musi zająć się jego dzieckiem. Które ma siedemnaście lat, ale mózg sześciolatka. Ciężki orzech do zgryzienia. 

Wysączył odrobinę napoju. Naraz uderzyły go wspomnienia, związane tylko i wyłącznie z jego jedynym „bratem”. 

Poznanie Sungmina w podstawówce. 

Pierwszy domek na drzewie. 

Rozpoczęcie gimnazjum. 

Wspólne chodzenie na wagary. 

Poznanie dziewczyny Sungmina. 

Ukończenie gimnazjum. 

Pierwsze problemy. 

Gotowość Sungmina przy każdym złamaniu serca Hyukjae. 

Wspólne picie. 

Bycie świadkiem na ślubie Sungmina i Soonkyu. 

Adoptowanie Donghae, jako czternastolatka, przez parę. 

Częste odwiedzanie Hyukjae po przeprowadzce do stolicy. 

Ostatnie odwiedziny. 

Śmierć. 

Hyukjae nawet nie zauważył, kiedy zaczął płakać, szlochając gorzko. 

Sungmin był dla Hyukjae najważniejszy na świecie.
A teraz pojawił się jego następca.

Spoczywaj w pokoju, Sungminnie. 

Nie mogąc znieść więcej, mężczyzna dopił trunek do końca i skierował w stronę sypialni na tyle cicho, by nie obudzić młodszego. Wślizgnął się pod kołdrę, starając się naruszyć Donghae jak najmniej. Fakt, spali już kiedyś razem, gdy Sungmin i Soonkyu wpadali na kilka dni, a Donghae nie miał gdzie spać; było to jednak w tym poprzednim życiu. Nie wiedział, jak teraz nastolatek będzie się zachowywał. 

Hyukjae popatrzył przez moment na spokojną, śpiącą twarz chłopaka, a po chwili odwrócił się do niego plecami, z zamiarem pójścia spać. 

Donghae jednak nie spał. Przysunął się do Hyukjae, zarzucając mu dłoń na pas i po raz kolejny przysunął się do jego pleców. 
Nie powiedzieli jednak nic. Nie było co mówić. 



*żebrze o komentarze*

2 komentarze:

  1. Ciekawa historia. Czekam na więcej, mam nadzieję że dodasz nowy rozdział jak najszybciej:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam i czekam na nowy rozdział i nie mogę się doczekać :(
    Chcę więcej, dużo więcej! Jest jakaś szansa że dodasz nowy rozdizał w tym tygodniu?

    OdpowiedzUsuń